Przez bardzo długi czas miałem okazję testować kask ABUS Gamechanger. Jest to przedstawiciel stosunkowo młodej grupy kasków, którą możemy umieścić gdzieś pomiędzy kaskami szosowymi, a czasowymi. Jakie są jego wady i zalety i jak spisał się podczas wyprawy na pustynię Wadi Rum w południowej części Jordanii? Sprawdźcie sami!
Marka ABUS znana na całym świecie z pancernych zabezpieczeń rowerowych takich jak linki, łańcuchy i u-locki od pewnego czasu zajmuje się także ochroną głów kolarzy. W sezonie 2018 w kaskach ABUS’a jeździł Kross Racing Team z Mają Włoszczowską i Jolandą Neff na czele, a ich oferta mocno się rozbudowała. W nowej kolekcji znajdziemy kaski przeznaczone do niemal każdej odmiany kolarstwa oraz jazdy miejskiej.
Wygląd Abus Gamechanger
ABUS Gamechanger nie wyróżnia się i nie rzuca w oczy. Jest to jego niewątpliwą zaletą. Niemcy poszli w kierunku minimalizmu i funkcjonalności. Moim zdaniem to odpowiedni wybór. Prezentuje się świetnie, jest estetyczny i dopracowany w każdym szczególe. Wyróżnia się za to wielkością i wagą. W tym segmencie 267g (rozmiar M) jest wagą piórkową, a po założeniu go na głowę nie czujemy się jak w garnku. Ma bez wątpienia sportowy i agresywny wygląd.
Dodatki i napisy zostały naniesione starannie i w ograniczonej ilości. Same napisy są odblaskowe, co może nie w jakiś bardzo wyraźny sposób, ale jednak, zwiększa widoczność na drodze. Model, który otrzymałem, jest w kolorze srebrny mat. Używałem go na wyprawie i podczas treningów rowerowych gdy wyjeżdżałem po prostu z domu. Mat wygląda świetnie, ale ma kilka wad. Widać na nim każdy odcisk palca, a co gorsza bardzo łatwo się rysuje. Jeśli mocno dbamy o swój sprzęt lub odwrotnie, kilka rys nie robi na nas większego wrażenia, to nie będzie to większy problem.
Co siedzi w środku GameChanger’a?
O bezpieczeństwo nie musimy się martwić. Gamechanger posiada wszystkie niezbędne certyfikaty bezpieczeństwa. Za ochronę odpowiada pianka EPS, która bardzo dobrze pochłania energię uderzenia. Jak przystało na kask szosowo-czasowy nie ma on zbyt wielu otworów wentylacyjnych, ale te, w które został wyposażony, dobrze spełniają swoje zadanie. Odczułem to szczególnie jesienią, podczas chłodniejszych dni. Zimne powietrze wlatujące pod kask i przechodzące przez moją głowę faktycznie chłodziło ją i dało się wyczuć jak przelatuje przez specjalnie zaprojektowane kanały powietrzne. Wentylacja jest wydajna. O ile podczas bardzo mocnych upałów może nie być wystarczająca, to jednak w naszym klimacie można go z powodzeniem używać przez cały sezon.
Wnętrze kasku ABUS
Regulacja kasku jest precyzyjna i łatwa. Mamy pokrętło, którym dopasowujemy wielkość oraz mechanizm regulujący jego wysokość. Przy dobrym dopasowaniu leży stabilnie i praktycznie nie czuć go na głowie. Nie jest przesadnie gruby po bokach, więc na mojej niewielkiej głowie prezentuje się świetnie i nie odstaje. Czego niestety nie mogę powiedzieć o większości kasków, które przyszło mi testować.
Abus bardzo mocno oszczędził na wkładkach. Mamy szeroką i szybkoschnącą wkładkę na czole i to w zasadzie wszystko. Czubek głowy styka się z bezpośrednio z pianką EPS, ale nie jest to odczuwalne. Może osoby z fryzurą na Kojaka lub bardzo krótkimi włosami będą mogły odczuć brak jakiejkolwiek wkładki w tym miejscu. Mi to nie przeszkadzało i nawet nie odczułem jej braku.
Podsumowanie
Abus pokazał, że mniej znaczy więcej. Gamechanger w kolorze czarnym lub srebrnym z matowym wykończeniem wygląda elegancko. W ofercie są także inne ciekawe kolory. Dla osób, które jednak chciałby się wyróżnić jest model w kolorze żółtym, który cieszy się sporym zainteresowaniem. Widziałem na zawodach już kilka osób w tym kasku. Jeśli szukacie kasku szosowego o poprawionej aerodynamice, który jest lekki i całkiem dobrze wentylowany to z czystym sumieniem mogę polecić GameChanger’a.