Równo 35 lat temu, w epoce Gorbaczowa i Reagana, katastrofy w Czarnobylu i eksplozji Challengera, pewien Włoch, Carlo – właściciel restauracji rozpoczął coś, co dziś rozwinęło się w ideę „slow life”. Carlo strasznie nie lubił potraw z McDonalds. Nie chodziło o smak czy atrakcyjność. Uważał, że jest niezdrowe, zbyt szybkie, przygotowywane z półproduktów. Zdecydował się na ostentacyjny bojkot, przeciwstawiając fast-foodom swoje jedzenie, przygotowywane pieczołowicie, długo, z naturalnych produktów – slow-food. Idea się rozwinęła, przeszła na szersze wody, zabarwiając swoim kolorytem obszerne spektrum codzienności.
Można zażartować, że pojawiła się też za Żelazną Kurtyną, znacznie wcześniej, w powiedzeniu które przywędrowało do nas ze Wschodu – Tisze jediesz, dalsze budiesz, nad Wisłą znane też w formie spiesz się powoli. Żarty żartami, ale slow life czy slow living przyjmuje się coraz częściej za idealną filozofię współczesnego życia. Nie oznacza ona, że we wszystkim zwalniamy i robimy to z jakimś przesadnym namaszczeniem – bardziej przesunęła się w kierunku balansu, wewnętrznej harmonii, zrozumienia siebie i swojego miejsca w świecie i otoczeniu. Mamy za sobą dwie dekady XXI wieku, w których udowadnialiśmy, że umiemy robić wszystko prędko, mocno i na 200%, po czym zdrowie nie pozwoli się nam cieszyć efektami pracy. Mamy czas, w którym przyszedł wirus i obrócił o 180 stopni nasze postrzeganie świata – parafrazując słowa Kennedy'ego, przypomniał nam, że jesteśmy pasażerami tej samej planety, oddychamy tym samym powietrzem, wszystkim nam zależy na dobru naszych dzieci i jesteśmy jednakowo śmiertelni.
Nieustanna, chora gonitwa za profitem wyniszcza nas jako społeczeństwo. Dlatego slow life jest świetną odpowiedzią na tę gonitwę, lekarstwem na chorobę obojętnego podążania za sukcesem które często przynosi więcej negatywnych skutków niż pozytywnych oraz genialnym sposobem na redukcję stresu. Człowiek pykający fajkę przy szlaku w Bieszczadach, który pomarszczonymi rękoma będzie gładził psa przy nodze wpatrując się w góry, może być szczęśliwszy od wielkomiejskiego korpo-giganta, który zarabia, wydaje i szaleje i wydaje się mu, że innej definicji szczęścia po prostu nie ma. Otóż jest i powinniśmy wszyscy być jej świadomi.
Czym jest slow living?
Ogólnie na przestrzeni tych 35 lat slow living zdołał wykształcić dość konkretne nawyki, formę i cechy. W Polsce ta filozofia jest stosunkowo mało znana, ale jej udział w społecznej świadomości rośnie. Po prostu nasze społeczeństwo wciąż chce widzieć się na przysłowiowym dorobku, i z racji rozpędzonego stylu życia dopiero zaczyna rozumieć, jak zgubne skutki może mieć bezrefleksyjny pęd dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Slow life jest odpowiedzią na pytania, które można postawić sobie w dowolnym momencie takiego życia: co robię nie tak? Ile mam jeszcze sił? Czy mam zapas energii na to wszystko? Jakim kosztem to się odbywa?
Z reguły ignorujemy pierwsze sygnały pogorszenia stanu zdrowia, z kolei slow living pozwala je albo odsunąć w czasie, albo zniwelować ich skutki, albo w ogóle nie spotkać gdyż pozwala na oszczędniejsze gospodarowanie zasobami organizmu z jednej strony, a z drugiej lepsze wykorzystanie czasu i posiadanej energii. Oto ogólne zasady które warto sobie przybliżyć, zachować, zrozumieć – i wdrożyć. Mogą one być zastosowane tu i teraz przez każdego i przynieść naprawdę długofalowe skutki. A zatem, oto kilka złotych przykazań slow life:
- Kontroluj przepływ informacji; mówiąc prościej – wyłącz się z sieci, chociaż na trochę, bądź offline; nie umrzesz bez newsów z tablicy social-mediów, a świat i tak przejdzie po Twoim wysiłku bez żadnej refleksji; nie zasysaj więc strumienia informacji, bądź selektywny; mniej wiesz – bardziej skupiasz się na sobie samym;
- Kieruj się pasją; slow life to także zmiana filozofii myślenia; nie koduj w głowie osiągnięć, nie pytaj siebie czego jeszcze nie masz; pytaj czego chcesz, realizuj marzenia;
- Żadnego wchodzenia na głowę – ani Ty komuś, ani ktoś Tobie;
- Mniej znaczy więcej – także w wypadku ludzi; otaczaj się tymi, którzy wzajemnie ładują baterie, nawet jeśli jest ich mniej – to lepsze niż toksyczne jednostki, które wysysają z nas energię, nie umiemy im odmówić nawet jeśli po spotkaniu czujemy się jak po walce z batalionem ciężkiej piechoty, wciąż je za coś lubimy – to męczy; a nie powinno
- Nic nie muszę, wszystko mogę; to kwintesencja wolności, którą slow life u nas ma pielęgnować
- Balans to podstawa; zarządzanie sobą w czasie, umiejętność odpoczywania i powiedzenia „stop” gdy trzeba wyznacza nam granice wysiłku ponad normę i umożliwia regenerację; jednocześnie jeśli dobrze zarządzamy czasem to lepiej go spędzamy i jesteśmy bardziej kreatywni;
- Więcej luzu; stres generalnie jest przyczyną wielu chorób, niekoniecznie tylko o psychicznym podłożu; nadciśnienie, miażdżyca, problemy z trawieniem – to tylko kilka schorzeń wywołanych nadmiernym stresem; kontrolujmy go, uwalniajmy się od niego – także przez wysiłek fizyczny, sportowy, umysłowy, nauczmy się pracować nad redukcją stresu;
Slow life sposobem na redukcję stresu
Zapytano kiedyś Michała Anioła o to, w jaki sposób tworzy swoje fantastyczne rzeźby. To, co powiedział jest świetną ilustracją tego, jak slow life działa na nasze życie. Odparł bardzo spokojnie i rzeczowo „One już tam są. Ja tylko usuwam zbędny kamień” (względnie możecie spotkać się z wersją „Biorę kamień i usuwam wszystko co zbędne”). Aby żyć zgodnie z ideami slow livingu, trzeba traktować życie właśnie jak taki kamień – usuwać wszystko co zbędne. Rządzą nami przyzwyczajenia i pewien rodzaj uzależnienia od ludzi. Od tego, co robią, jak i kiedy – poprzez social media. Od tego co mówią – poprzez media tradycyjne.
Jesteśmy przyzwyczajeni do znajomości ale jednocześnie w imię wyższych celów – i nikt nie mówi, że są one bezzasadne, wszak nie powiecie szefowi „Panie Romanie, jednak Pana nie znoszę” - w pewien sposób ulegamy presjom społecznym i wewnętrznym, by pewnych zdań nie mówić, pewnego punktu widzenia nie przedstawiać. Słowem, jesteśmy konformistami i nie ma w tym nic złego. Z drugiej strony ten konformizm przenosimy na przykład na grunt prywatny, sąsiadów, kolegów których nie do końca lubimy, ale dla świętego spokoju... no właśnie. To, że ich tolerujemy i pozwalamy mieć na nas wpływ, znacząco wpływa na brak świętego spokoju, a nie jego nadmiar. Dlatego slow life w pewnym sensie jest sposobem na redukcję stresu. Odcina nas od tego co zbędne, a najtrudniejsze emocjonalnie decyzje podejmujemy na początku – potem jest już tylko łatwiej.
Toksyczni ludzie? Odcięci. Bycie „pod prądem”, online – zredukowane. Mamy nagle więcej czasu – uwierzcie, zawieście swoje konta na facebooku na tydzień a odzyskacie 50% więcej życia w życiu. Stres? Slow life redukuje go w sposób naturalny. Nagle czujemy, że nie musimy gnać w tym samym tempie, co reszta. Że życie nie jest wyścigiem, a podróżą. Że to czego dziś nie mamy, w żaden sposób nie definiuje odpowiedzi na to, czego chcemy. Jedną z podstaw tej filozofii jest nie tylko to, aby zwolnić, ale także mądrze organizować swój czas.
Jak mówił John Lennon – jeśli chciałeś poświęcić na coś czas, to nie jest on zmarnowany. Dobrze zorganizowany człowiek ma określone cele, które być może sama organizacja czasu pomaga mu najpierw wskazać – a potem wykreować do nich drogę. I taki człowiek nagle staje się bardziej spokojny – bo WIE, czego CHCE. Jeśli wie, to tym bardziej dba o organizację swojej codzienności, włącznie z odpoczynkiem. A to nie jest już źródłem stresu.
To także asertywność – umiejętność powiedzenia „stop”, gdy ktoś przekracza nasze granice. To umiejętność powiedzenia „nie”, gdy ktoś sugeruje na przykład nadgodziny w pracy, a Ty masz zaplanowane co innego – niech będzie to jazda na rowerze. To jest Twoje i masz do tego pełne prawo – to Twój czas i Ty masz z niego korzystać. To dla Ciebie ma być wartościowe. Jesteśmy bombardowani ciągłym tuningiem własnej osobowości. Miliony trenerów osobistych, coaching (pochodzący od węgierskiego słowa „kołcz”, o czym mało kto wie – rowertour bawi i uczy), nieustanna presja by być w parze, w tempie, wykorzystywać swoje piętnaście minut na tysiąc procent, poświęcać wszystko i wszystkich – to buduje presję i powoduje stres spowodowany naszą samooceną: odstaję, nie nadążam, nie umiem. A tak naprawdę kluczowe jest uświadomienie sobie, że najcenniejsze co możemy sobie dać, co nic nie kosztuje a jest bezcenne, co mamy zawsze i w zasadzie tylko teraz – to czas. Tego żaden mentor Wam nie powie. Bo jego też coś pewnie goni.
Zatem, czy slow life redukuje stres? Oczywiście – przez lepszą organizację czasu, siebie, odcięcie zbędnych znajomości i toksycznych ludzi. Slow life nie mówi nam „Ugniataj piłkę tenisową przez godzinę, aby zredukować stres i abyś jutro mógł znowu pokornie wykonywać rozkazy”. Slow life redukuje nasz stres mówiąc „Zwolnij – zajmij się czymś dla siebie, myśl o sobie, skoncentruj się i odpocznij. Świat zaczeka”.
Jazda na rowerze w stylu slowly life
Czy rowerem można jeździć w stylu slow life? Oczywiście że tak! Wszak wysiłek fizyczny jest odpoczynkiem dla naszego mózgu, więc – niezależnie od osiąganej prędkości, jeśli nasz mózg odpoczywa, to wypełniamy idee slow livingu. A wiadomo, że mało jest tak przyjemnych rzeczy jak jazda na rowerze – co więcej, łączy ona przyjemność, wysiłek i odpoczynek psychiczny, a po wszystkim możemy się – zgodnie ze slow life – docenić, nagrodzić i odpocząć fizycznie, zatem dbamy o siebie co jest przecież fundamentem tej filozofii. Mówiąc konkretnie, rower z jednej strony może być elementem odpoczynku psychicznego od stresów codzienności w czym wypełnia ideę o której mówimy, a z drugiej – na rowerze też można jeździć w stylu slowly life. Jak? Ktoś może złośliwie powiedzieć „wolniej!”, ale to nie do końca prawda.
Po pierwsze, koncentrujemy się na odczuwaniu maksymalnej przyjemności z jazdy. Nawet taka wymagająca, trudna i ciężka, okupiona deszczem, wiatrem i smagająca nas zmęczeniem jest dla nas przyjemna – bo ją uprawiamy. Ale idąc po mniej karkołomnej definicji – zacznijmy podróżować, a nie tylko jeździć. Bądźmy wędrowcami. Slow life to „producent” kompleksowych rozwiązań – slow fashion odpowiada za redukcję zawartości szafy, slow food – za selekcję jedzenia do tego które jest bardziej naturalne, podobnie slow cosmetics. Slow business – to podział w miejscu pracy, który gwarantuje nam najlepszy rozwój i pozwala się wyciszyć,w końcu – slow travel to idea, która pozwala podróżować we własnym tempie, zwiedzać, patrzeć, podziwiać świat dookoła dokładnie tak, jak chcemy.
Nikt nie mówi przy tym, że mamy jeździć z kadencją poniżej 30 i prędkościami około 15 km/h. Ważne jest, by tempo które będzie nam pasować, było dla nas właściwe. Pozwólmy sobie nie tylko na zmęczenie, ale i doświadczanie, dopuśćmy do głosu wewnętrzną wrażliwość. Przecież wiadomo, że świat znad kierownicy wygląda najpiękniej. A jeśli dziś nie pobijemy rekordu prędkości na danym treningu – to nic, zrobimy to jutro, za tydzień lub za miesiąc. Celem jest jazda. Wszak życie to przygoda, a nie kierunek, czyż nie?
Slow Life – odetchnij głębiej, zobaczysz więcej
Życie jest sumą oddechów. Od nas zależy, jakich. Od nas zależy ile z nich zaczerpniemy w biegu do następnego zakrętu, a ilu pozwolimy trwać i trwać. Wiadomo, że nigdy nie jest różowo, czasami dopadają nas stresy, wypadki, problemy – slow living pozwala je nie tyle ominąć (co jest niemożliwe), ale przeżyć spokojnie, dostrzegać więcej pozytywnych aspektów. Z drugiej strony porzucenie tempa narzucanego często społecznie czy ogólnie zbiorowo, jest dla nas niesamowitą ulgą, na którą czasami boimy się sobie pozwolić – bo co ludzie powiedzą, prawda? Slow life odpowiada za nich i pozwala kierować pytania w głąb siebie, a nie na innych. To wzmacnia samoocenę, poszerza horyzonty, a jak mawiał legendarny muzyk Frank Zappa - „Umysł jest jak spadochron – nie działa, jeśli nie jest otwarty”.
Pozwólmy sobie samym wysiąść z tego ekspresu, którym nawet nie kierujemy i często jedziemy w nim na gapę i poruszać się w kierunku, który sami wskażemy z prędkością, którą sami uznamy za najlepszą. Warto w to uwierzyć – cała reszta przychodzi jakimś cudem sama. Ale czy na pewno to cud? Czy po prostu w idei slow life dajemy sobie na niego szansę? Odpowiedzi możemy – oczywiście spokojnie i powoli ! - szukać w samych sobie. Do czego Was gorąco zachęcamy. Powodzenia!